niedziela, 1 stycznia 2012

To co się powinno robić w Nowy Rok

Długo jak zwykle mnie nie było, ale przecież miałam ważne świąteczne zadanie w postaci pasienia brzucha. Zadanie wypełniłam na 200% normy. Jak już się jednak doturlałam do komputera to postanowiłam sobie trochę podsumować poprzedni rok. Najłatwiej mi było to zrobić sięgając do archiwum bloga i sprawdzając na ile udało mi się spełnić, to co sobie zamierzyłam w tamtym roku. Coś się obawiam, że to może być bolesne zderzenie z rzeczywistością. Oto co napisałam rok temu:

1. Nadal będę pisać bloga. 
To ważne postanowienie, bo pewnie jak każdy bloger, miewam kryzysy, jeśli chodzi o pisanie. Czasem brak weny, czasem zwyczajnie wieje nudą, no i to zazwyczaj widać na blogu. Ale przez to pół roku, udało mi się zjednać paru stałych Czytelników i ta świadomość daje mi motywację do dalszego pisania. Także tego, wybaczcie Dziobakowi, jak czasem długo nie będzie pisać, jak czasem będzie przynudzał, czy cuś. Póki ludzie będą chcieli mnie czytać, ja będę pisać.


Hmmm.... No to teraz biję się w pierś i posypuję głowę popiołem. No nie rozpieszczałam Was w tym roku. Jednak to prawda, że blogi generalnie mają krótką żywotność. Po początkowej euforii i radości z pisania z czasem najpierw pojawia się presja, a potem człowiek się wypala i jakoś tak nie chce się pisać. Tym bardziej, że mój żywot onetowy był dość płodny. Ostatnio skopiowałam sobie to wszystko do worda, żeby mi to nie zginęło i okazało się, że przez rok napisałam 146 str. (czcionka 10.), więc niezłej objętości książka by już z tego wyszła. W tym roku już nie obiecuję, że będę regularnie pisać, bo wiem, że tego nie dotrzymam. Ten rok jest dla mnie przełomowy, bo najpierw będę bronić magistra a potem będę się uczyć do egzaminu na aplikację, więc czeka mnie dużo pracy. Ale mam nadzieję, że pasja pisania mimo wszystko pozostanie:)


2. Będę milsza, spokojniejsza i cierpliwsza
W sumie to i tak zrobiłam wielkie postępy przez ostatnie lata w tym kierunku, ale jak się jest wnuczką mojej Babci, to nie jest tak łatwo przezwyciężać geny złośliwości, niecierpliwości a czasem zwyczajnie wredności. Co prawda jak sobie ktoś zasłuży, to nie ma bata, że odpuszczę, ale czasem niepotrzebnie się złoszczę. Dotyka to zwłaszcza mojego Gora, który nie raz dostał po uszach niezasłużenie. Dlatego z tym punktem łączy się kolejny...


Trudno jest mi ten punkt oceniać. Mniej złośliwa na pewno nie byłam. W tym roku mój cięty język też mi przysporzył nie raz kłopotów. Staram się zawsze być lepszym człowiekiem, bo jest to nie tylko moje postanowienie noworoczne, ale generalnie cel na całe życie. Na ile to wychodzi? Na ile się da;) Temperamentu i osobowości przecież nie zmienię.


3. Zacznę trenować jakieś sztuki walki
Tak sobie myślę, że to by był dobry sposób na rozładowanie mojej energii i agresji. Może zamiast znowu się wiercić na medytacji na jodze, powinnam w tym czasie zwyczajnie skopać komuś tyłek? Fajna jest joga, ale chyba takie walenie pięściami w worek byłoby bardziej relaksujące. Ale z drugiej strony z moją pacyfistyczną naturą, może być mi ciężko się przełamać, żeby kogoś bez powodu uderzyć. No ale z moim zapałem, to i tak pewnie skończy się na jodze, bo w sumie nie lubię się męczyć;)


Niestety zajęcia z jogi skończyłam wraz z końcem letniego semestru i jeśli chodzi o aktywność fizyczną w tamtym roku to by było na tyle. Jedyne do czego mi się udało zmobilizować w ostatnim miesiącu to codzienne robienie brzuszków. Ale to za mało. Cel na ten rok to zdecydowanie więcej się ruszać! Co łączy się z postanowieniem numer 1 na ten rok, czyli żeby przestać być pasibrzuchem i schudnąć wreszcie.


4. Przestanę zmieniać ciągle fryzury
O tak! To muszę koniecznie wprowadzić w życie, bo ja mam niestety jakieś takie dziwne podejście do swoich włosów. Po prostu kocham zmiany. Jak jeszcze nie nosiłam soczewek, to potrafiłam przyjść do fryzjerki, ściągnąć okulary, powiedzieć, że chcę jakiejś zmiany i przez to, że jestem ślepa, to widziałam dopiero efekt końcowy, jak założyłam okulary. Dlatego, jak chciałam zostać dłużej z jedną fryzurą, to musiałam zaprzestać w ogóle chodzić do fryzjera, bo każda wizyta w celu podcięcia końcówek kończyła się całkowitą zmianą. Ta fryzjerka chyba zauważyła, że ja lubię eksperymentować i jeszcze mnie specjalnie podpuszcza. Teraz mam krótkie włosy, więc jak poszłam na podcięcie końcówek mówię do niej, że teraz w końcu muszę wytrwać z jedną fryzurą, bo już nic nie da się zmienić. Na co ona z błyskiem w oczach odpowiedziała, że jak się nie da, jak się da i nie wiem jakim cudem, ale skończyło się tak, że wygoliła mi część włosów. Trzeba z tym skończyć, bo jak wychodziłam od niej to powiedziała, że następnym razem będziemy mogły wygolić już pół głowy. Także albo się opamiętam, albo muszę zmienić fryzjerkę. 

Udało się! Cały rok nie zmieniałam fryzury! Zaczęłam nawet zapuszczać włosy i udało mi się tak wytrzymać kilka miesięcy, ale jednak wróciłam do poprzedniej fryzury. Chyba w końcu udało mi się odnaleźć fryzurę idealną. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal cierpię na syndrom Clarka Kenta i wystarczy spinka do włosów, żebym mogła ludzi zmylić, że znowu coś kombinowałam z wyglądem.


5. Zacznę się systematycznie uczyć
Tak wiem. To jest postanowienie z gatunku "więcej nie piję!", które każdy składa na kacu po każdej imprezie. Tak samo z początkiem każdego roku akademickiego czy szkolnego każdy sobie obiecuje, że teraz będzie się uczył systematycznie. Więc choćby znowu miało nie wyjść, to i tak muszę sobie to obiecać. Zamiast marnować czas na fejsbuku i gierkach online poświęcę więcej czasu kodeksom.



Mhm. Ta. Jasne. Świetnie mi wyszło. Normalnie tak dobrze, jak z tym, że nie piję. No rewelacja totalna. Szczerze mówiąc to jest z tym chyba nawet gorzej niż było. No ale komu by się chciało uczyć na piątym roku.
Ale w tym roku mam dwa cele, jeśli chodzi o naukę - tytuł magistra i dostać się na aplikację. I choćbym miała leżeć pod kroplówkami w pawilonie dla psychicznie chorych, albo co gorsza - zrezygnować z internetu, to muszę to osiągnąć i koniec kropka.


6. Będę dbać o siebie
Ostatnio spotkałam się z koleżankami z liceum i strasznie się z siebie śmiałyśmy, jak się zestarzałyśmy. Kiedyś chodziłyśmy zimą bez czapek, w addidasach i spodniach biodrówkach. Teraz wszystkie przyszły w czapkach, w szalikach, w kozakach. Pod spodniami rajtki, nerki zakryte podkoszulkami. No staruchy się z nas zrobiły! Żeby się podniecać tym, że kupiłam sobie ocieplane legginsy, albo super ciepłe rękawiczki z jednym palcem! Ale mam zamiar wytrwać w tym dbaniu o siebie. W końcu wiecznie młoda nie będę. Dlatego zacznę lepiej się odżywiać, łykać witaminy, ciepło się ubierać, smarować się kremami, bo przecież już niedługo pojawią się zmarszczki. Trzeba się za siebie wziąć i już, żeby potem w wieku 50 lat móc wyglądać, jak Grażyna Torbicka. 

Jeśli chodzi o ciepłe ubieranie się i kremy to jest dobrze. Tzn. jeszcze nie jest to może super rewelacja, ale ważne, że zaczynam dbać o siebie. Niestety jednak nie zmieniłam nawyków żywieniowych. Dalej to co tłuste i niezdrowe jest moim najlepszym przyjacielem. I chyba nigdy nie uda mi się zrezygnować z boczku na rzecz jogurcików.


7. Będę większą optymistką
Pod którymś wpisem poleconym na Onecie, ktoś mi zarzucił w komentarzu, że jestem taka młoda, a już ze mnie taki malkontent. Początkowo to zignorowałam, bo na Onecie, takich domorosłych psychologów-oszołomów, co to stawiają diagnozy po jednym zdaniu przez ciebie napisanym, nie brakuje. Później jednak przejrzałam jakie posty w tym czasie, były na głównej stronie Dziobaka i faktycznie, obraz mojego nastawienia do świata, który się z nich rysował, nie wyglądał optymistycznie. Za dużo marudzę. Nad moim łóżkiem w akademiku wisi kartka z moimi motywatorami. Pod hasłami: "nie maż się!", "miej wyjebane, a będzie ci dane", muszę dopisać kolejne: "nie marudź!".  Za dużo się skupiam na negatywach. A przecież życie jest kolorowe jak Dziobaki na rysunku powyżej. Trzeba tylko umieć to dostrzegać.


Hmm... To też mi jest trudno ocenić. Staram się być optymistką, ale w tym roku to na pewno mi się nie uda. Więc nie ma sensu zakładać sobie czegoś, czego się nie spełni, co nie? I tak wiem, że będę płakać cały rok, najpierw, że nie zdążę napisać pracy magisterskiej, potem że na pewno będzie beznadziejna, nie obronię się, nie nauczę się na egzamin wstępny, nie dostanę się na aplikację, nie znajdę pracy... Itd. itp. To sobie nawet mogę postanowić na ten rok, żeby móc coś spełnić: będę się mazać, że mi nic nie wyjdzie. Uf. Przynajmniej mam teraz pewność, że coś mi się w tym 2012 r. uda - spełnię swoje noworoczne postanowienie, że będę się mazać.

Wam z kolei życzę dużo optymizmu na ten rok. Nie mażcie się! Ja zaklepuje cały pesymizm na ten rok dla siebie, a Wam wszystkim życzę, żeby wszystkie Wasze cele małe i duże się spełniły. Żeby każdego dnia tego 2012 r. przydarzyła Wam się choć jedna pozytywna, radosna chwila, dzięki której każdego dnia chociaż raz dziennie będziecie się mogli uśmiechnąć i pomyśleć: nie no! Ja to mam jednak fajne życie:) Najlepszego Dziobaczki!

8 komentarzy:

  1. No na pewno jesteś spokojniejsza, bardziej cierpliwa i wyrozumiała! A ja zamierzam tyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego pozytywnego!:)
    Trzymam kciuki za zmiany ale tylko za te na lepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja zycze Ci, zebys po prostu pozostala soba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Dziobaku :)
    Każdego dnia stając przed lustrem powtarzaj: Jestem THE BEST, TO Jest Mój Dzień :)
    Zobaczysz, że jak tak będziesz robić każdego dnia to w przyszłym roku będziesz inną osobą :)

    Pamiętaj, że masz też wielbicieli którzy są ukryciu i nie często komentują Twoje wpisy, ale na nie oczekują :)

    Może "zrobisz" posta loży szyderców, z tego co pamiętam w ubiegłym roku było śmiesznie, a czy w tym roku było podobnie?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie spóźniłem się na wykład czytając ten długi wpis, ale jak zwykle było warto :)
    Magisterka to pewnie tylko formalność :)
    A mazać też się trzeba od czasu do czasu taka natura kobiet :D Mam nadzieję że nie dostane za to zdanie po uszach od Dziobakowych czytelniczek :D
    To ten tego, wszystkiego co naj w nowym roku wszystkich życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Blend --> po uszach na pewno nie dostaniesz, wrecz przeciwnie, bo ja sie z Toba zgadzam, cho jak najbardziej jestem kobieta :)
    Dziobaczku - widziałam ostatnio program o NIESPORCZAKACH!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze dziękuję za miłe słowa:*

    W tym roku Wigilia przebiegła nam spokojnie, bo w sumie została zdominowana przez przełomowe zmiany w mojej rodzinie. Po pierwsze spędzaliśmy ją w większym gronie i mały Kacperek skupił wszystkich uwagę. W końcu to były jego pierwsze święta:) A drugi temat do omawiań to ślub Wujka z Loży Szyderców, który odbędzie się już na wiosnę:)

    @Blend: Ja tym bardziej nic złego na to nie powiem, bo ja to się wyjątkowo często marzę:P

    @kfiatushek: Ten program musiał być na Discovery Tomorrow! Czyli na ulubionym programie Dobrych Wariatów, który tylko oni odbierają sobie tylko znanym sposobem i na którym przepowiadają przyszłość:P

    OdpowiedzUsuń