sobota, 7 kwietnia 2012

O Wariatce, która jeździła koleją

Tak wiem. Nie lubicie mnie już i w ogóle. No ale ostatnio różne takie moje zawirowania mózgowe nie sprzyjały literackiej wenie, więc znowu zapuściłam bloga. Ale ostatnio spotkałam w pociągu tak dziwną osobę, że aż muszę Wam o niej opowiedzieć.

Jak większość studentów studiujących poza swoją rodzinną miejscowością w Wielki Czwartek podążyłam na dworzec pkp w celu udania się koleją do domu. Mimo moich wielkich obaw, w czwartek sytuacja na dworcu nie wyglądała wcale tak tragicznie. Gorsze sytuacje (urągające wręcz ludzkiej godności) obserwowało się na dworcach. A że ja jeżdżę zawsze w kierunku Łodzi, to też nie mogę narzekać, bo jakoś tak ludzie nie ciągną tłumnie do tego miasta. Zupełnie nie wiem czemu.

Zajęłam więc miejsce w pociągu osobowym bezprzedziałowym i to na dodatek miejsce siedzące, a obok mnie i na przeciwko mnie nawet zostały jeszcze po jednym miejscu siedzącym. Więc high life totalny. Ruszyliśmy z dworca głównego pociągiem zapełnionym w jakiś 80%. Na kolejnej stacji, jeszcze we Wrocławiu, wsiadła kolejna tura ludzi. Nadal jednak sytuacja nie wyglądała tragicznie.

Młoda dziewczyna zauważyła, że obok mnie jest wolne miejsce i spytała się, czy może usiąść. Ja się oczywiście zgodziłam i zabrałam torebkę, żeby zrobić jej miejsce. W tym czasie ona poszła krok dalej, żeby przepuścić wchodzących ludzi, którzy chcieli przejść dalej. W tym momencie o miejsce obok mnie zapytała się inna kobieta. Z twarzy nie wyglądała na starą, ale ubrana była w takim stylu, no bym powiedziała, śmietnikowym. Zaraz mi się skojarzyła z taką upośledzoną kobietą, która często chodzi po wsi mojej babci i ludzie ją tam czasem karmią itp. Coś takiego miała w oczach, zachowaniu i ubiorze (chociaż nie była jakaś brudna, czy coś), że wywołała od razu we mnie niepokój.

- Nie. To miejsce już jest zajęte przez tą panią - powiedziałam wskazując na tamtą młodą dziewczynę (zwaną dalej Dziewczyną).
- Ale tutaj zaraz będzie wolne - powiedział chłopak siedzący na przeciwko mnie (zwany dalej Chłopakiem), zabierając swoje rzeczy z siedzenia obok siebie.

Na to dziwna kobieta (zwana dalej Wariatką) bez słowa usiadła obok mnie. Ja, Dziewczyna  i Chłopak spojrzeliśmy na siebie znacząco, no ale nic nie skomentowaliśmy, tylko Dziewczyna usiadła obok Chłopaka.
Wariatka od razu wyciągnęła telefon i zaczęła dzwonić. Darła tą japę tak głośno, jakby rozmawiała z kimś głuchym, więc cały wagon musiał dokładnie wysłuchać rozmowy jaką przeprowadziła.

- No jestem. No siedzę w pociągu. Ale ja tu nie wytrzymam. No mówię że tu nie wytrzymam! Ja nie będę jechać tym pociągiem! Nóg nie mogę rozprostować nawet! No zapchany jest strasznie. No siedzę, siedzę. Ale nie mam jak nóg nawet wyprostować! No mówię Ci! Zapchany strasznie ten pociąg. Studenciny jedne do domciów jadą. Do domciów z tym swoimi walizeczkami. Na święta jadą. No mówię Ci, ja nie wytrzymam! Ja wysiadam. No w Borowej wysiadam. Czemu ty mi kazałaś jechać tym pociągiem! No kto to widział, żeby pociąg taki zapchany był. Nóg nie mogę wyprostować. Te studenciny jedne do domciów muszą wracać. Bagażyków tyle nabrali.

Przerwało jej rozmowę. Patrzę na ludzi w wagonie. Wszyscy mieli taką samą minę: pomieszanie śmiechu, żenady i wkurwienia. Wariatka zaczęła pisać smsa. Oczywiście miała włączone dźwięki klawiszy i to na full, więc wygrywała mi palcem wskazującym melodyjkę. Nigdy czegoś takiego nie robię, ale że Wariatka była chamska, to stwierdziłam, że mogę sobie pozwolić na nieuprzejmość i zerknęłam na treść tego smsa. To co widziałam brzmiało mniej więcej tak (pisownia oryginalna):
"kurwa. pociąg zapchany, że huj. studenty jebane do domciów z bagażykami jadą..."

I coś tam dalej. Bardziej mnie jednak urzekło coś innego. Kiedy skończyła pisać smsa, to zobaczyłam jej tapetę na telefonie. Widniało na niej zdjęcie tabliczki jaką umieszcza się na trumnach, a potem zostawia na grobie zanim postawi się pomnik. Po prostu urocze.

- No jestem. No siedzę jeszcze w tym pociągu, ale w Borowej wysiadam. Co ty mi kazałaś jechać takim pociągiem. No nie wytrzymam tutaj już ani chwili dłużej. Nóg nie mogę wyprostować....
Itd. itp. W końcu nie wytrzymałam. Odwróciłam się w jej stronę i prosto w twarz jej mówię:
- Jak tak pani niewygodnie, to na korytarzu jest bardzo dużo miejsca. Niech pani tam wyjdzie i sobie tam nogi rozprostuje, bo ja już słuchać tego nie mogę!
Dziewczyna zaczęła się śmiać. Wariatka spojrzała się na mnie z tępym uśmiechem i nic. Dalej gada przez telefon.

W końcu dojechaliśmy do Borowej, gdzie zarzekała się, że wysiądzie.
- No Borowa już jest. Wysiadam. Nie no ja tu już nie wytrzymam. No wysiadam.
Pociąg stoi, a ona siedzi nadal. Odłożyłam gazetę, usiadłam znowu twarzą do niej i się patrzę zachęcającym wzrokiem. Kiedy ta nadal nie wstawała rozłożyłam już dłonie w goście: "no i? Na co czekasz?". Cały wagon zamarł w wyczekiwaniu.
- No Borowa. Ja wysiadam.No nóg nie mogę wyprostować. Koniec. No mówię Ci, że nie wytrzymam. Studenciny do domciów sobie jadą.
Pociąg ruszył.
- No nie wysiadłam jednak. Ale mówię ci. Ja już tu dłużej nie wytrzymam.
W wagonie rozległy się tłumione śmiechy. Ja tylko spojrzałam się z wyrzutem na Wariatkę i starałam się jej nie słuchać. Potem zaczęła opowiadać jakieś historie o jakimś "świętojebliwym" znajomym itp.

W Oleśnicy wysiadło trochę ludzi i zrobiło się więcej wolnych miejsc.
- No w końcu trochę ludzi wysiadło. Idę poszukać, czy jest gdzieś więcej miejsca.
Wstała z miejsca i ruszyła. Wszyscy w wagonie zaczęli się śmiać z ulgą, a ja się rozsiadłam jak najszerzej mogłam, żeby tylko nie wpadła na pomysł, żeby tutaj wrócić. Doszła do drzwi wagonu i zaraz się wróciła, bo zauważyła, że dwa siedzenia dalej od miejsca, gdzie siedziała wcześniej ze mną, są dwa miejsca wolne na przeciwko siebie. Podeszła więc do kobiety tam siedzącej i słodkim głosem, jak gdyby weszła do tego pociągu przed chwilą i nikt jej tu wcześniej nie słyszał, spytała, czy to miejsce jest wolne. W tym momencie już nikt nie krył się ze śmiechem.

Wariatka usiadła więc sobie dwa miejsca dalej i dzwoni.
- No znalazłam więcej miejsca. Mogę chociaż nogi rozprostować. Ale dalej mi się tutaj nie podoba! Kto to widział taki zapchany pociąg!
W końcu przerwała na moment rozmowę. Patrzę, a ona ściąga buty, ŚCIĄGA SKARPETKI! i kładzie gołe stopy na siedzeniu na przeciwko obok innej kobiety. Myślałam, że się zrzygam. Tamta kobieta zasłoniła się dokumentami, które czytała, ale ja na jej miejscu zrobiłabym Wariatce awanturę.

Wariatka nadal kontynuowała swoje marudzenie przez telefon i za 10 minut wysiadła. W sumie jej podróż trwała około godziny, ale tyle co się namarudziła, to starczyłoby na podróż dookoła świata.

Nawet nie będę tego komentować, bo komentarz jest tu chyba zbędny. Aż się zmęczyłam samym pisaniem o niej. Dlatego Wam z okazji świąt życzę żeby nikt Wam tak nie marudził przy wielkanocnym stole:)