środa, 30 listopada 2011

Zakręcony Dziobak

Jako że mam mało wysublimowane poczucie humoru, to jednym z moich ulubionych żartów jest następujący suchar:

Zawsze mnie to śmieszy. Chyba już wiem czemu. Bo tak szczerze mówiąc to ze mnie jest taka zakręcona kurka/ zakręcony kurek. Ostatnio już to moje zakręcenie osiągnęło apogeum...

Zaczynało się niewinnie. Jak każdemu zdarzało mi się o czymś zapominać, pytać się o to samo po trzy razy, nie pamiętać jak, kto ma na imię, itp. Takie figle mózg płata każdemu, więc no trudno. Mam nadzieję, że też nie tylko mnie się zdarza np. wejść odruchowo do jakiegoś sklepu, chociaż szłam do innego. Wtedy zawsze rytualnie zakręcę się w kółko i wyjdę, że niby nie znalazłam tego, po co przyszłam. Co jest zgodne z prawdą skoro np. wejdę do spożywczego zamiast do sklepu z ubraniami. No ale to nadal nie jest nic dziwnego.

Trochę bardziej dziwne jest, to co niestety często mi się zdarza, gdy biegam po schodach. To jest zdecydowanie jakiś spisek. Otóż żeby wyjść z modułu na schody, trzeba u nas pokonać kilka par drzwi i niektórzy się gubią, ale nie ja która mieszkam tam 5. rok. Ale rozkład jest identyczny na wszystkich piętrach. Dlatego wciąż nie mogę odgadnąć, czemu jak wchodzę na korytarz na ostatnim piętrze, żeby zjechać windą do siebie (bieganie w dół po schodach jest niewskazane ze względu na stawy), to za każdym razem wydaje mi się, że ktoś tam coś pomylił. Bo za każdym razem te windy wydają mi się być po innej stronie niż na naszym piętrze. Nie wiem jak to jest możliwe. Mimo że kiedyś śniły mi się windy, które jeździły nie tylko w pionie, ale też w poziomie, to o tak zaawansowaną technikę naszego akademika nie podejrzewam. Tak czy siak, zawsze te windy są po niewłaściwej stronie wg mnie. Stąd też wynika mój problem, że za każdym razem  jak zjadę tą windą, która wg mnie jest po złej stronie, to odruchowo idę w kierunku, gdzie wg mnie powinien być nasz moduł. Mijam moduł sąsiedni zastanawiając się po jakiego grzyba, mają otwarte drzwi na oścież. Wchodzę do modułu... A tam nam płytki zmienili. O oł! To nie nasz. Szybciorem uciekam, więc stamtąd, żeby mnie nie zczaili.

Identyczna sytuacja zdarzyła mi się już kilka razy. W końcu się wkurzą, że ktoś ciągle im włazi do modułu, przyczają mnie i mi nastukają. A mam podejrzenia, że mieszkają tam Azjaci (niejaki Haruka). Więc nie daj Boże jakieś kung fu na mnie zastosują. No ale nie moja wina, że mi zawsze te windy przestawiają, tam gdzie nie powinny być.

Ale to też jest jeszcze nic! Ostatnio kiedy był u mnie Goro, jak na dobrą gospodynię przystało zrobiłam nam herbatkę. Sobie zrobiłam zieloną, a że zielona musi się długo parzyć, to nie wyciągałam woreczka. Wzięłam dwa kubki i ruszyłam z kuchni do pokoju, gdzie czekał na mnie Goro. Że obie ręce miałam zajęte, to aby zamknąć za sobą drzwi musiałam odstawić na chwilę jeden kubek na grzejnik w korytarzu. Zajęło mi to sekundę i zaraz poszłam na górę. Usiadłam, wzięłam łyka herbaty i coś mi nie pasuje:
- Ej? Kiedy ja wyjęłam woreczek od herbaty?
- Przy mnie go nie wyjmowałaś. Wyrzuciłaś go na pewno na dole.
- E nie. Przecież to jest zielona. Musi się dłużej parzyć. No nic. Pewnie odruchowo go wyjęłam.

Zeszłam na dół i zobaczyłam, że na podstawku leży woreczek od tej samej herbaty, którą piłam. Włożyłam go z powrotem do kubka i więcej o tym nie myślałam.

Na drugi dzień siedzimy sobie w salonie i wchodzi do pokoju moja siostra z wielce zdegustowaną miną.
- Co za świnia położyła woreczek od herbaty na grzejniku w korytarzu?
- Co? - druga siostra i mama wybuchnęły śmiechem.
- No woreczek od zielonej herbaty leżał na grzejniku. Po kiego grzyba kłaść woreczek od herbaty na grzejniku?
- Od zielonej? Hmm... To chyba mój... - musiałam się przyznać, bo nikt oprócz mnie w ciągu ostatnich 2 dni jej nie pił.
- Po co go tam zostawiłaś?
- A żebym ja to wiedziała? Nawet nie pamiętam, kiedy i jak to zrobiłam.

Totalne zaburzenia mózgu, mówię Wam. Normalnie jakby mi się film urwał. Może opary z zielonej herbaty mają jakieś narkotyczne właściwości jeszcze nie zbadane.

Także jeśli spotkacie kiedyś jakiegoś zagubionego Dziobaka, co to nie będzie wiedział, jak się nazywa i co tutaj robi, to oddajcie go w dobre ręce. Bardzo proszę.

11 komentarzy:

  1. Nowy post na początek muszę uczcić nową świnką.
    A merytorycznie:
    - te drzwi są ekstra zawsze dla zabawy np idąc ze śmieciami do zsypu bawię się w odnajdywanie najdłuższej drogi tzn. przez największą ilość drzwi:P
    - w dobre ręce czyli w moje:P

    OdpowiedzUsuń
  2. no wlasnie mialam mowic, ze w dobre WIADOME rece ;)
    Fajna nowa swinka :)

    A Ty Dziobaczku sie nie martw. Mam taka kolezanke, ktora prezentuje podobny stopien zakrecenia :) Mozliwe, ze to jakis wirus fruwa w powietrzu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wlasnie mi sie przypomnialo, ze ja kiedys tez tak mialam. Jak bylam na licencjacie, w glownym budynku mojej uczelni byly 2 skrzydla i nigdy nie wiedzialam w ktora strone mam isc, zeby trafic pod wlasciwa sale. Konczylo sie to tym, ze przemykalam korytarzen z jednej strony budynku na druga, bo za kazdym razem trafialam do tej niewlasciwej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. trochę obok tematu, ale muszę komuś to powiedzieć! jaka mnie się dzisiaj przygoda przytrafiła, że w szoku byłam jakieś pół godziny po zdarzeniu, otóż: dostałam wiadomość od koleżanki, że wpadnie na kawę. Zatem w trymiga ogarnęłam mieszkanie i pomyślałam, że skoczę do sklepu po ciastka, a po drodze wyniosę śmieci. Idę sobie więc z tym worem do kontenera pod blokiem, a tam ktoś namiętnie grzebie - ale nie, że jakiś łazior, tylko taki wydawało się normalny gość, myślę sobie cóż, każdy jakieś hobby ma. Zamachnęłam się już tym worem, a w tym czasie jak na mnie nie ryknie ten gość, że won! Żebym sobie wyrzuciła te śmieci do swojego kosza i że mnie tu nie ma, że nie chce mnie tu widzieć!! przegonił mnie jak psa! w takim szoku byłam, że stałam jak ta przysłowiowa lampa i patrzyłam na niego oniemiała, a on się na mnie darł! W końcu odeszłam, bo się bałam,że mi zaraz kopa zasadzi! I tak z tym workiem w ręku i szokiem wymalowanym na twarzy zaczęłam się kręcić po osiedlu i już miałam zanieść te śmieci do mieszkania z powrotem, ale całe szczęście jakiś miły straszy Pan otworzył mi swój śmietnik i tam wyrzuciłam te nieszczęsne odpady! Ale gość mnie tak wytrącił z równowagi, że jeszcze jak weszłam do kerfura, to musiałam poszwendać się między regałami, żeby dojść do siebie i zrobić zakupy! Zatem wiem też co to znaczy być zakręconym! ;P z resztą - u nas to rodzinne ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ oczywiście Gagatko - zawsze możesz nam się wyżalić;) Ale lampa z Ciebie naprawdę. Trzeba było samej dać mu kopa to by wpadł może do tych śmieci. Płacicie czynsz, więc za wywóz odpadów też, to co się wtrąca łazęga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakby mnie coś takiego spotkało to nie tylko bym stał jak ta lampa, ale normalnie bym się obrócił żarówką do dołu jak żyrandol:P

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszę tylko, by się przywitać, bo nie widzę Księgi Gości ani niczego w tym stylu :). Bardzo podoba mi się Twój blog - blogspotowski przejrzałam, teraz zabieram się za onetowski :))). Będę tu zaglądać, jesli nie masz nic przeciwko temu (zorientowalam się, że miałas jakies kłopoty z trollami więc rozumiem ewentualną ostrożność wobec "nowych"). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Witamy, witamy! Nowi czytelnicy są zawsze mile widziani:) Kłopot był tylko z Onetowskimi trollami, ale na blogspocie nie ma już tego problemu:) Tutaj na razie nie wiele się dzieje, więc zdecydowanie zapraszam do przeczytania naszej onetowskiej historii:)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam, czytam :). Nad wpisem o polskich serialach chichotałam jak ktoś baaardzo mało stateczny :). Żałuję, że tam nie mozna już komentować (czy mozna? bo wlasciwie nie sprawdzalam zakładając, że blog jest już "nieczynny" :)).

    OdpowiedzUsuń
  10. Aż musiałam sprawdzić, czy można komentować, ale nie pamiętam, żebym to blokowała. Ale można i z chęcią sobie bym poczytała nowe komentarze, bo przyznaję, że tamten blog jest dla mnie bardzo ważny i fajnie by było, gdyby jednak tak całkiem nie umarł;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja ostatnio notorycznie wchodze nie do tego tramwaju co trzeba, fundujac sobie przejazdzki z moherowymi babciami okrezna trasa :d
    I chcialem usprawiedliwic nieobecnosci z powodu zepsutego srodka lacznosci i niemozliwosci kontaktowania sie z wami dziobakami :)

    OdpowiedzUsuń